poniedziałek, 5 grudnia 2011

Benjamin ....



I wszystko w tym temacie!

piątek, 2 grudnia 2011

Tak,tak,tak to pan Tik-tak :)

Grudzień. Śniegu nie ma ale jakoś tak..świątecznie się robi? Myśli błądzą mi między grzybową a pierogami.
Nie wierzę,że ten czas zleciał tak koszmarnie szybko.
Nie jestem na etapie nauki, który by mnie satysfakcjonował. Chciałam bowiem skończyć przerabiać teorię w tym miesiącu a od stycznie "trzaskać" zadania. Nie wyszło i chemia przeciągnie mi się pewnie mocno. Nie rezygnuję - nie zaryzykuję znowu z udowadnianiem sobie,że te studia to tylko wybryk bo stracę kolejny rok a to przecież ostatni raz gdy będę mysleć o medycynie. Potem , w razie porażki, dam sobie mózg pociąć by ktoś usunął mi to marzenie i by więcej mnie nie męczyło.
O!

Macie jakieś sposoby na pozbycie się wieczornego zmęczenia? O 22-23.00 ostatnio przysypiam a to najlepszy czas dla mnie na naukę - dom śpi...
Podczas prawnych sesji egzaminacyjnych siedziałam całe noce popijając napoje energetyczne i kawę na przemian , cucąc się zimnym powietrzem z balkonu i oblewając się mroźną wodą :) Na następny dzień wyglądałam jednak jak chodzące zwłoki. Teraz nie musi być przecież tak ostro... Jakieś pomysły?

niedziela, 6 listopada 2011

Głupoty,jak zwykle ;)

Przyznaję - połączenie rodziny, nauki i pracy to jednak ciężka sprawa. Na szczęście wcale nie niemożliwa.

Nauka- biologia idzie ok :) Może dlatego,że jeszcze siedzę w zoologii (kończę) ale starsza córa chętnie się przyłącza i razem oglądamy różne obrazki i wykresy opowiadając na głos co tam widzimy. Świetna sprawa !
Z chemią mniej pozytywnie - kilka tematów mnie pokonało i nie obędzie się bez kolejnych godzin nad nimi lub pomocy kogoś mądrzejszego. Mam jednak zasadę, że jeśli temat nie łączy się jakoś wybitnie z kolejnym to odpuszczam i lecę dalej z materiałem. Nie chcę się zniechęcać.
Nadal jestem dobrej myśli - napiszę Wam gdy skończy mi się to pozytywne myślenie :)

Cała ta pogoń za marzeniami ma też swoje minusy - nie mam czasu na czytanie książek przez co mój drugi blog "leży i kwiczy". No i ciągłe to poczucie, że jeszcze tyle trzeba zrobić a czas,pomimo błagań, nie chce się zatrzymać lub chociaż zwolnić.
To nic.
:) Na tapecie dr Carson.

Kiedyś już o tym pisałam, choć nie wiem czy komuś chciało się dotrzeć do tych starych czasów- kręci mnie mózg. Jakkolwiek to brzmi :) Nie ważne,że absurdalnie (znam te opowieści z zajęć neurologii i jęki studentów), ale mózg to centrum wszechświata i jest absolutnie niesamowity.
No dobra. Muszę sobie doktora Benjamina wydrukować i powiesić nad łóżkiem ;)

czwartek, 27 października 2011

200 dni

200 dni
Równe,okrągłe, przerażające ale jednocześnie baardzo motywujące.

czwartek, 20 października 2011

Jest tylko jedna osoba,która może mnie złamać.
Ja.

piątek, 14 października 2011

Wczorajsza rozmowa z M...(błysnął!)

- I co? Ty też byś chciała w takim białym kitlu biegać i krwotoki tamować,nie? (podczas oglądania programu dokumentalnego z jakiegoś szpitala)
- No tak...ale nikt nie wierzy,że mi się uda.
- Bo ty najpierw musisz sama w siebie uwierzyć.

środa, 12 października 2011

Chyba jeden z najpiękniejszych utworów...Oderwał dziś moje skupienie od termodynamiki.


Zgasić światło,zamknąć oczy i słuchać... cudowny...
Są takie utwory (muzyczne,literackie), które potrafią zadziałać jak spowiedź.

...J.A.....

Czuję presję.
Naciskam siebie tak mocno, tak bardzo tego chcę, że aż mi słabo robi na myśl,że mogłabym to zaprzepaścić. Jednocześnie... nieznajomi przyglądają się z ciekawością i niedowierzaniem a rodzina w całości przekreśliła moje szanse.
Mają chyba dość moich pomysłów i ciągłego naginania możliwości. Ja też mam dość. Dlatego cel mam jasny choć trudny.
..............

Za 7 miesięcy napiszę maturę i dostanę się na medycynę. I chcę być dumna z siebie, chcę by dumny był mój tata, chcę by w przyszłości moje córki brały ze mnie przykład. Droga w kierunku spełnienia marzeń to najpiękniejsza trasa. Idę nią choćby nie wiem co.

PS
Skasowałam część tego posta. Po czasie stwierdzam,że jednak zbyt osobisty a w dodatku może być skrajnie różnie odebrany (ułomność słowa pisanego niestety). Wygadałam się, jest mi lepiej.

poniedziałek, 19 września 2011

Biegnę z materiałem do przodu. To plus,choć nie trzymam się terminów (z powodów,które opisałam niżej) i chyba stworzę sobie "nowe" ;) Muszę mieć jakieś 'deadline' - to mnie motywuje.
Codziennie bardziej tego chcę, ten światek ciągnie mnie do siebie a ja wcale się nie opieram :)
Wieczorami (nocami?) oglądam różne programy dokumentalne z operacji i "jaram" się widząc tę misterną sztukę. Tylko, do licha, dlaczego widok krwi,wnętrzności i wszystkiego co ludzkie mnie nie rusza a gdy pielęgniarka podaje pacjentowi zastrzyk to się wzdrygam? :) Widok igły,która przebija ten cienki naskórek i unosi go do góry przyprawia mnie o dreszcze. Co innego skalpel- tniiiij,tniiiij.

Jedyne czego nie mogę jeszcze opanować to umiejętność "rozdwojenia".gdy skupię się na chemii to daleko mi do biologii i odwrotnie. Dam radę. Będzie coraz lepiej.

sobota, 6 sierpnia 2011

Poślizg

Mam poślizg w biologii. Zła jestem na to. I poślizg będzie jeszcze większy bo czeka mnie kolejna przeprowadzka więc jestem teraz w szale szukania mieszkania. Znalezienie odpowiedniego lokum w czasie studenckich poszukiwań graniczy z cudem. Mieszkanie ma mieć przynajmniej 3 pokoje, metraż także musi być rozsądny (książki i zabawki muszą się gdzieś zmieścić, no i mąż też musi wejść). Mam nadzieję,że w przyszłym tygodniu w końcu coś się wyjaśni i będę mogła nas pakować. Oby ten sierpień się skończył... Mam nadzieję,że ten weekend pozwoli mi trochę nadrobić stracone rozdziały.

Ps.
O kurcze... ktoś mnie "Panią" zatytułował w komentarzach :) Droga smilinggirl - ja też jestem smiling i też girl (!!) :-) a studiować chcę w Poznaniu.

Padło też pytanie o plan biologii. Podzieliłam sobie książki Operonu na kilkadziesiąt części i wyznaczyłam na to terminy. Przerobię partię,zaczynam drugą przypominając sobie pierwszą.. i tak dalej. Póki co działa. Aaa... i problematyczne kwestie wypisuję sobie w zeszycie.

środa, 20 lipca 2011

NIe masz znajomości? Spieprzaj dziadu!

Dzisiaj post medyczny, ale z innej strony.
...
Mężczyzna, lat 59, aktywny, silny, pełen energii. Od 3 miesięcy skarży się na narastające bóle stawów (ramion) i dołu pleców. Stracił apetyt, chudnie, chodzi zgięty w pół.
Wyniki moczu i krwi powtarzane 3 razy wykazują narastające białko ostrej fazy w moczu oraz inne nieprawidłowości jak podwyższona kreatynina + inne nieprawidłowości,które powinny być ujemne a wychodzą w wysokich liczbach. Czynnik reumatoidalny w normie (na to pani doktor stwierdziła,że pacjenta z pewnością przewiało).
Nie chodzi tu o wypisywanie co dokładnie tam się pojawia, nie pamiętam w tej chwili.
Rzecz w tym, że mężczyzna chodzi do lekarza rodzinnego, który widząc owe wyniki zaaplikował na pierwszy ogień Tramal, po 2 tygodniach dołączył antybiotyk. A gdy ten nie przyniósł poprawy zalecił zastrzyki przeciwbólowe (z Tramalem włącznie). Zero diagnozy ( "coś tam Panu jest" ), zero szerszych badań.
I teraz uwaga...
na pytanie pacjenta o ewentualną hospitalizację (co oznacza,że pacjent ten czuje się już wyjątkowo źle bo szpitali unika jak ognia) odpowiada "A ma Pan znajomości? Bo ja nie, więc Pana i tak nie przyjmą".

Kurtyna milczenia.

Reakcja z mojej i siotry strony natychmiastowa. Dziś, bez skierowania, po ustaleniu ze szpitalnym urologiem jadą na badania. Wreszcie.
Co to ma do cholery znaczyć?? Mówi się o wczesnym reagowaniu, o badaniach, trąbi się o zapobieganiu a gdy pacjent przychodzi z konkretnymi objawami, które pokazują również wyniki spławia się pacjenta w taki sposób??!!!

czwartek, 14 lipca 2011

Grunt to mieć dobry plan.

Plan działania stworzony. Biologię powinnam zakończyć w połowie października a dalej już tylko testy. Chemia wymaga jeszcze ustalenia co i jak :) Pewnie przyda się jakiś dobry korepetytor. Najlepiej by było, gdybym cały materiał chemiczny zakończyła w grudniu by później 5 miesięcy trzaskać testy,zadania i powtarzać lub doczytywać.

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu,że dobrze robię. Sama myśl,że daję sobie szansę sprawia,że budzę się rano jakby silniejsza.

wtorek, 5 lipca 2011

Trudny powrót

Dobrze zrobiłam,że nie usunęłam tego bloga.
Od października rozpoczęłam studia prawnicze. Absolutna pomyłka. Wieczorem uczyłam się historii prawa a w nocy śniłam o medycynie by rano obudzić się i iść na egzamin prawniczy.
Biję się z myślami,a raczej przekonuję swoje skołatane serce,że tak jest dobrze, że kolejny trudny wybór będzie dobrym posunięciem. Rezygnacja z tych studiów i walka o studia medyczne ( ostatni raz... moja matura za rok traci ważność i będzie wymagała napisania jej od początku). Przejrzałam sobie plan studiów na pierwszy rok , drugi, trzeci... i choć biofizyka nie nastroiła mnie optymistycznie to cała reszta wydaje się sto razy lepsza niż nauka kodeksów, wykuwanie historii (z najmniejszymi szczegółami).
I najważniejsze...
wyobraziłam sobie siebie za x lat, w biurze, na rozprawach sądowych i straciłam zapał. To nie dla mnie. To nie mój świat.

Może to szaleństwo zaczynać nowe studia w wieku 24 lat ( bo tyle będzie za rok) ale pocieszyła mnie koleżanka,która studiuję stomatologię,że większość grupy na kierunku lekarskim stanowią starsi studenci i nikogo nie dziwi osoba,która skończyła np. biologię i nagle postanowiła iść na medycynę mając te 24-25 lat.
Próbuję. Nie... inaczej. Poprostu idę na studia medyczne za rok. Koniec- kropka. Nie ma prawa ( znowu to prawo ;-) ) się nie udać!
Tak więc med-ola wraca i będzie moim dziennikiem walki o marzenia.