wtorek, 27 lipca 2010

"Klin"




Książek Joanny Chmielewskiej nie muszę przedstawiać.
Przeczytałam "Klin" jednym tchem, bez wielkich wybuchów śmiechu ale z poczuciem relaksu (pierwszy raz zaczęłam czytać w wannie i przestałam gdy temperatura wody spadła do niezbyt miłego poziomu) ;).
Mam problem z tego typu ksiązkami bo nie umiem ich streścić ani też konkretnie zrecenzować. Połowę wątków już zapomniałam, nazwiska też nie wpisały mi się w pamięć i nie mam żadnych głębszych przemyśleń. Poprostu dobre czytadło, które polecam każdemu. Tym tytułem pogodziłam się z twórczością Chmielewskiej i czekam na kolejny tom z serii :)

sobota, 24 lipca 2010

Stosik


Przyszło ochłodzenie, tak wyczekiwane!! Chwilo trwaj!!! Co prawda pogoda nastroiła mnie do słuchania Andrzeja Cierniewskiego co raczej mi się nie zdarzało w ostatnim czasie. W mojej biblioteczce pojawiło się kilka nowych nabytków. Doszedł "FIRMIN" podarowany przez Moni (ku uwielbieniu szczurzych ogonków), "Smażone zielone pomidory", "Klin" Chmielewskiej, "Kroniki lekarza sądowego", "Dziewczyna w złotych majtkach" oraz "Ps.Kocham Cię".

Szablon chwilowo uległ "zmatkowieniu" jako przykład moich prób zaakceptowania siebie w nowej/starej roli :) Jak tylko się oswoję pewnie zmieni się na jakiś świąteczno-jesienny.
McLarthy chyba mnie pokonał. Czytać dla zasady?

środa, 21 lipca 2010

38 tc...

Końcówka nijak ma się do cudownego,mistycznego oczekiwania. Pojawiają się huśtawki nastrojów, kryzys... Zmęczenie daje się w znaki szczególnie w taką pogodę a jak do tego dochodzą różne dolegliwości i bóle to nia ma na nic sił. Biorąc pod uwagę,że ma się jeszcze 2.5 latkę,która domaga sie uwagi wszystko zaczyna być ponad siły. Nie chcę tu tylko marudzić :)
Moja panienka robi się zazdrosna. Wyciąga Liliankową wanienkę i udaje,że w niej śpi, zmienia głos i odgrywa rolę "małej dzidzi", woła o "mlecko"... myślałam,że takie zachowanie przyjdzie gdy mała pojawi się w domu a okazało się,że poczucie zagrożenia przyszło nieco wcześniej. Potęguje to dodatkowo mój niepokój, bo choć wiem,że to normalny etap i reakcja to chciałabym by czuła się kochana jak zawsze i nie obawiała o swoją pozycję w maminym sercu. Przecież kocham ją jak nikt na świecie.

Jutro wizyta u lekarza,pewnie już ostatnia. Trzymajcie kciuki by potwierdził, że coś zaczyna się dziać i dał mi nadzieję na szybkie rozwiązanie. Chcę już mieć to za sobą. Boję się rozstania z Olimpią na czas szpitala , boję się poznawania nowej osóbki. To takie naturalne. Pewnie za miesiąc nie będę mogła wyobrazić sobie życia bez moich dwóch dziewczynek. Póki co jestem pełna obaw.

Ps.
Do szpitalnej torby muszę dopakować tylko książkę.Staję przed dylematem-którą? Stały dylemat .

środa, 14 lipca 2010

Widzę metę!! :)

Dajcie mi klimatyzację!! :) Nic tylko przywiązać się do wiatraka, ale dobrze...nic już nie piszę bo każdy ma pewnie dość upałów oraz narzekania na nie.
W najlepsze trwa sobie 37tydzien... za kilka dni oficjalnie maluda będzie "donoszona" i nie ukrywam- wredną matką będę i spróbuję ją wygonić :) Zdecydowanie lepiej chodzi się z brzuszkiem zimą, wtedy to nawet nie wiedziałam że jestem w ciąży. Jedyny plus obecnej aury jest taki,że nie chce się jeść więc kilogramy zatrzymały się w zdrowej normie. Dla Lilianki wszystko gotowe, łóżeczko ustawione, ubranka ułożone, torba do szpitala w całości spakowana. Terminowe sierpniówki już zaczęły się rozpakowywać co dało mi wyraźny znak,że godzine zero może niedługo zapukać do drzwi (do brzucha?).
Olimpia cudownie reaguje na imię Lilka.Całuje brzuch, mówi "Oooo, Olimpia bardzo kocha Lilke" :) i opowiada (trochę po swojemu) jak będzie ją kąpać i dawać mleczko. Cieszy mnie to, może swoją miłość do misiaków i lalek przeleje trochę na siostrę i obędzie się bez ataków zazdrości. Tyle z wieści brzuszno-dziecięcych.

Z książkami też wiele nie ruszyłam, aura nie sprzyja, w wannie się nie mieszczę a wieczorem zasypiam na siedząco przez co ograniczyły mi się możliwości czytelnicze. A może problem tkwi w tym, że nie mogę znowu trafić na lekturę odpowiednią do mojego nastroju?
"Pamiętam jak biegłem" jeszcze mnie nie wkręciła i nie wiem jak długo będę dawała jej szansę. Pomimo tyyylu książek na półce chyba żadna mnie w tej chwili nie interesuje. Chciałabym coś wciągającego, ambitnego ale nie wymagającego zbyt wiele analiz (Nabokov chyba sobie długo poczeka). Może być kontrowersyjne, śmieszne, kryminalne... byle było JAKIEŚ. Senna powieść drogi działa idealnie na sen.
Jutro odwiedzę chyba fryzjera ( nie łudzę się,że będę miała na to czas później ) i przy okazji pewnie empik... dawno niczego nie kupowałam :) A może jakieś propozycje? Coś z nowości? Zaciekawiła mnie "Dziewczyna w złotych majtkach".... Co sądzicie?