poniedziałek, 19 września 2011

Biegnę z materiałem do przodu. To plus,choć nie trzymam się terminów (z powodów,które opisałam niżej) i chyba stworzę sobie "nowe" ;) Muszę mieć jakieś 'deadline' - to mnie motywuje.
Codziennie bardziej tego chcę, ten światek ciągnie mnie do siebie a ja wcale się nie opieram :)
Wieczorami (nocami?) oglądam różne programy dokumentalne z operacji i "jaram" się widząc tę misterną sztukę. Tylko, do licha, dlaczego widok krwi,wnętrzności i wszystkiego co ludzkie mnie nie rusza a gdy pielęgniarka podaje pacjentowi zastrzyk to się wzdrygam? :) Widok igły,która przebija ten cienki naskórek i unosi go do góry przyprawia mnie o dreszcze. Co innego skalpel- tniiiij,tniiiij.

Jedyne czego nie mogę jeszcze opanować to umiejętność "rozdwojenia".gdy skupię się na chemii to daleko mi do biologii i odwrotnie. Dam radę. Będzie coraz lepiej.