Czuję presję.
Naciskam siebie tak mocno, tak bardzo tego chcę, że aż mi słabo robi na myśl,że mogłabym to zaprzepaścić. Jednocześnie... nieznajomi przyglądają się z ciekawością i niedowierzaniem a rodzina w całości przekreśliła moje szanse.
Mają chyba dość moich pomysłów i ciągłego naginania możliwości. Ja też mam dość. Dlatego cel mam jasny choć trudny.
..............
Za 7 miesięcy napiszę maturę i dostanę się na medycynę. I chcę być dumna z siebie, chcę by dumny był mój tata, chcę by w przyszłości moje córki brały ze mnie przykład. Droga w kierunku spełnienia marzeń to najpiękniejsza trasa. Idę nią choćby nie wiem co.
PS
Skasowałam część tego posta. Po czasie stwierdzam,że jednak zbyt osobisty a w dodatku może być skrajnie różnie odebrany (ułomność słowa pisanego niestety). Wygadałam się, jest mi lepiej.