sobota, 19 czerwca 2010

"Spóźnieni kochankowie" W.Wharton


Na wstępie przybliżę o czym jest ta książka. Amrykański były biznesmen żyje jak kloszard malując ulice Francji. Na jednej z nich, pod pomnikiem Diderota poznaje niewidomą 72letnią Mirabelle. Tak zaczyna się jego podróż po świecie widzących, bo ta niewidoma kobieta pokazuje mu jak naprawdę powinien patrzeć. Ich przyjaźń przeradza się w coś, co chyba nie zdarza się naprawdę....

Potrzebowałam trochę czasu aby ochłonąć.
Targają mną różne emocje. Z jednej strony oszołomiona zakończeniem chciałabym wpisać tę książkę na listę ulubionych a z drugiej... częśc tej książki wcale mi się nie podobała. Nie polubiłam Jacka (zyskał dopiero na końcu) a Mirabelle była dla mnie aż zbyt mocno wycięta z realnego świata, nieco flegmatyczna, naiwna... a może o to właśnie chodziło?
Rzecz przecież o miłości zakazanej, dwojga całkiem różnych osób. Miłości,którą każdy z nas chciałby przeżyć bo ona uskrzydla, daje poczucie spełnienia, odnajduje drogi... Nie mogłam oprzeć się wrażeniu,że Jack wykorzystywał Mirabelle. Niby dawał jej całego siebie a w głowie cały czas miał plan by wrócić do rodziny licząc, że i ona za nim tęskni. Gdzie w tym logika? Nie można kochać dwóch osób na raz w taki sam sposób.
Kogo więc okłamywał? Może wcale nie kochał Mirabelle i w euforii nad odnalezionym talentem i pasją pomylił niektóre uczucia? W dodatku porzuca wszystko co razem z Mirabelle stworzyli i w ciągu 2 dni od jej śmierci wraca na spokojne łono rodziny. Coś tu nie tak...to ma być miłość? Taka prawdziwie głęboka? Mam mętlik w głowie. Skoro więc kochał swoją Mirabelle inaczej od żony, skoro właśnie TO uczucie było pełniejsze, bardziej wartościowe ( bo dało mu poznać świat i otworzyć się na życie) to dlaczgo szykował sobie podwaliny do nowego (starego,ale teoretycznie zakończonego) związku z żoną? Mirabelle była tylko pociągnięciem za spust całej tej machiny. Potrzebowała miłości, człowieczeństwa, a on kogoś,kto bezgranicznie go zrozumie. Z drugiej strony zastanawiam się czy jej dar po śmierci (przepisanie na Jacka domu) był wyrazem wdzięczności za miesiące normalności i przywrócenia kobiecości czy też chęcią by choć coś z niej pozostało w (przy) Jacku gdy wróci do żony? A może od początku wiedziała... w końcu to ona rozpoczęła ten związek i nie bała się prawdy, nie przestraszyła wizją rodziny, może wiedziała że to jej ostatnia szansa ? W pewnym sensie wykorzystali siebie nawzajem ale czy to faktycznie była prawdziwa miłość, pozbawiona górnolotnych oczekiwań? Z opisanych przeżyć Mirabelle dało się zrozumieć, że niemal od początku pragnęła go jak mężczyznę a nie poznanego na ulicy obcego człowika. To on stawial opór... Od razu nasuwa mi się tez pytanie: jak ich związek poradził by sobie w zderzeniu z prawdziwym życiem, w którym nie da się tylko malować, grać na klawesynie i spacerować po francuskich ulicach??Dotknęła mnie jakaś znieczulica. Nie do końca uwierzyłam w ich uczucie.
Była to mimo wszystko podróż wspaniała , z sentymentem, kolorami, ulicami Paryża, zapachem werniksu i dźwiękami Bacha. Nie spodziewałam się też, że będzie to podróż tak erotyczna, przesycona pragnieniami i namiętnością - najczęściej "między słowami" a czasem aż nazbyt dosłownie. Nie wiem jak ocenić całość,może potrzebuję na to jeszcze kilku dni. Nie krzyczę przecież z zachwytu ale cały czas myślę i analizuję a to nie zdarza mi się często. Napwno na długo zostanie w mojej pamięci.

PS.
Ponieważ tak jak pisałam,cały czas analizuję ...pozwalam sobie dopisać kilka zdań.

7 komentarzy:

  1. Czytałam te książkę prawie 10 lat temu i jak teraz czytam Twoją recenzję, to przypomina mi się to wszystko, o czym piszesz... co dla mnie jest jednoznaczne z tym, że książkę warto czytać, skoro nadal tak dobrze ją pamiętam.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Gdzie w tym logika? Nie można kochać dwóch osób na raz" - wydaje mi się, że można... ale trzeba wpierw to przeżyć, aby to zrozumieć, nie wspominając już o mówieniu o tym. Jednak czy taka możliwość zaistniała w tej książce? Nie wiem, aczkolwiek Twoja niepewność, zawahanie, sprzeczne uczucia zafascynowały mnie, być może nawet zachęciły do odnalezienia tej powieści pośród innych, zakurzonych bibliotecznych cudów.

    pozdrawiam!
    asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy przeczytałam komentarz Skarletki, szybko w pamięci przeliczyłam dni, miesiące i lata. "Spóźnionych kochanków" przeczytałam w lipcu 2002 roku, czyli prawie 8 lat temu!

    Doskonale pamiętam ten urok paryskich ulic, z zapachami, dźwiękami, wrażeniami, które odczuwała przede wszystkim Mirabelle. I pamiętam, jak trudno po przeczytaniu tej powieści było mi się "przestawić" na myślenie o tych dwojgu nie jako o młodziutkich podlotkach, tylko starszej kobiecie i bądź co bądź dojrzałym facecie.
    Myślę, że ta książka złamała jakieś tabu, przede wszystkim we mnie, dotyczące miłości (także fizycznej), jako wyłącznego przywileju młodych. Jednakże sądzę, że żaden Czytelnik, który zagłębił się w tą lekturę Whartona nie pomyślał, że Jack chciał być z Mirabelle z innych powodów niż miłość, współczucie, troska. Nawet jeśli ją nie kochał (choć ja odniosłam inne wrażenie) to kierowały nim jak najbardziej pozytywne motywy.

    Jakoś w tamtym czasie słyszałam w radiu piosenkę zainspirowaną książką Whartona (całkowicie przypadkowo - tuż po przeczytaniu powieści) i pomijając już to, że zespół nie był najwyższych lotów, to piosenka ta chodziła mi po głowie, gdy czytałam Twoją recenzję.
    Myślę, że zapamiętasz tę lekturę naprawdę na długo - ja właśnie zapragnęłam do niej powrócić.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja Whartona kocham miłością bezgraniczną. "Spóźnieni kochankowie" byli pierwszą jego książką, którą przeczytałam, jeszcze jako nastolatka i wsiąkłam w jego twórczość bez reszty. O książce nie napisze nic - dla mnie to bardzo szczególna i sentymentalna perełka literatury, jest bez wad:) Natomiast osobom, którym sie spodobała pragne polecić "Rubio" i "Niedobre miejsce" tego autora.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam, ale uważam że muszę. Dla wielu to klasyka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. mam w domu chyba z dziesięć książek Whartona, wszystkie czytałam jakieś 10-12 lat temu i narobiłaś mi ochoty, żeby do nich powrócić. Szczególnie "Spóźnienie kochankowie", "Tato" i "Ptasiek" mnie przywołują z powrotem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Choc sama jestem fanką twórczosci Whartona, to akurat ta powieść mnie..ujmijmy to ,,zniesmaczyła''. Nie chodzi tu bynajmniej o dosłowne opisy stosunku płciowego , ale zawiodłam się na samej fabule. Wydała mi się zbyt oderwana od rzeczywistości, zbut wyidealizowana...M.

    OdpowiedzUsuń